poniedziałek, 21 stycznia 2019

Bild Lilli #2

Pierwszy wpis w tym Nowym Roku 2019 będzie o mojej drugiej Bild Lilli. :) 
Tak naprawdę to już nie mojej bo w sobotę szczęśliwie dotarła do Ameryki do swojej właścicielki. 
Teraz mogę spokojnie o niej napisać. :)

A było to tak...
Po zobaczeniu mojej Bild Lilli na forum klonikowym na fb, pewna pani z Ameryki odezwała się do mnie na messengerze, czy nie zrobiłabym dla niej takiej lalki. Miała wysłać mi do przerobienia jedną ze swoich Wendy od Uneedy. Zgodziłam się chętnie, a ona wysłała. Lalka dotarła po dwóch tygodniach, cała i zdrowa. :) A ja po obejrzeniu jej zaczęłam łapać stres... no bo jednak inaczej robi się lalkę dla siebie, wtedy można coś sknocić bez większego bólu i przemilczeć ;) a inaczej jeżeli dostaje się lalkę od kogoś...
Okazało się, że Wendy miała plamy na skroni, których nie zauważyłam na zdjęciu, Pani zresztą też nie zwróciła na nie uwagi. Miała rozmazane brwi i różowe przebarwienia wkoło ust. Na szczęście pani nie spieszyło się i rozumiała, że wywabianie potrzebuje czasu.
Gdyby to było lato, to może poszłoby szybko, ale w listopadzie jak na złość nie mieliśmy w Krakowie zbyt wiele słońca. Mimo to pozbawiłam główkę włosów, namaściłam twarz i wystawiłam na parapet. Kiedy wyciągałam włoski okazało się, że główka ma strasznie wielkie dziury a żeby Bild Lilli wyglądała ładnie musi mieć włosy wszywane malutkimi kępkami bardzo blisko siebie. Ech... ale nie poddajemy się, prawda? Najpierw plamy. Wywabianie trwało koło miesiąca. Smarowałam plamy co kilka dni. Kiedy już buzia była czysta, trzeba było wziąć się za dziury w głowie. Próbowałam zakleić silikonem sanitarnym, ale nie łączył się z gumą. Guru od Fleur doradziła mi obkurczanie dziurek we wrzątku. Ale jak taka stara główka to zniesie? Spróbowałam, delikatnie zanurzać na łyżce, i udało się. Jednak podczas rerootu dziurki znowu się powiększały. Więc aby utworzyć ładną linię włosów zbliżoną do Lilli, trzeba było omijać linię dziurek Wendy. Przy każdej kępce włosów modliłam się, żeby nie poprzerywać dziurek. :D 
Później tylko fryzurka... i malowanie.. co to dla mnie, hehe.
W międzyczasie pani Natalia przygotowała mi piękne ubranko, a ja zajęłam się paskiem, butami, stojakiem i gazetką oraz przygotowywaniem pudełka do wysyłki.
Kiedy szczęśliwie poradziłam sobie z fryzurą trzeba było wziąć się za makijaż. I tu wreszcie odetchnęłam z ulgą, bo gdybym miała coś sknocić, to bym zmyła i zaczęła od początku. :D

Tak czy siak, sporo mnie to wszystko nerwów kosztowało bo jestem okropnym tchórzem i czarnowidzem, (choć z wielkimi chęciami). :))) Jednak udało się i wszystko dobrze się skończyło. Lilli dotarła do właścicielki, która była bardzo zadowolona.

...A ja bym chętnie zrobiła kolejną Lilli bo czuję jakiś niedosyt. ;)