No i znowu zawiesiłam się,
zastanawiając się o czym najpierw napisać po tak długiej
przerwie.
Kilka laleczek przybyło i teraz mam
trudny wybór. :)
Ale właśnie przypomniałam sobie, że
przecież w kwietniu miałam ciekawą przygodę związaną z lalkami
i szkoda byłoby o niej zapomnieć.
Więc zacznę od niej. ;)
Otóż w marcu na warsztatach
wielkanocnych w przedszkolu pani dyrektor tego przedszkola
przypomniała sobie, że niejaka pani Ida, mama Karolinki z zerówki,
kolekcjonuje lalki a także je „przerabia”, a że prowadzą z
dziećmi zajęcia o ciekawych zawodach lub hobby więc postanowiła
mnie zaprosić abym takie zajęcia poprowadziła, przyniosła swoje
lalki i coś o nich opowiedziała. Jejku... ja z natury wstydliwa
okrutnie, raz wywinęłam się z tej akcji rok wcześniej, ale drugi
raz się nie udało. :D Pani dyrektor podała mi termin zajęć,
które miały odbyć się w kwietniu. Miałam miesiąc żeby się
przygotować.
Co pomyślałam o tych zajęciach to
mnie brzuch bolał. Owszem, pisać lubię, ale mówcą nie jestem...
a poza tym jak zainteresować dzieciaczki w wieku 4-6 lat?
Czas mijał nieubłaganie. Wreszcie
pomyślałam, będzie co będzie, Karolinka była przeszczęśliwa,
że będę prowadzić zajęcia w jej przedszkolu to muszę iść.
Sporządziłam więc plan na kartce,
pogrzebałam w necie, spakowałam kilka lalek (kilka a ciężkie,
jakbym kamienie niosła) ;) i kiedy nadszedł ten dzień, poszłam.
W pustej sali rozpakowałam tobołki (jedna mama, dobra dusza zaoferowała swoją pomoc),
wyłożyłam lalki na ławkę, włączyłam laptopa i czekałam... aż
wpadną średniaki, starszaki i zerówka :))) Serce mi łomotało. :D
Kiedy przyszły dzieci, nie wiedziałam od czego zacząć,
zapomniałam języka w „gębie”. Zaczęłam się jąkać,
zmieniłam kolor na twarzy ;)) Ale powoli jak ta lokomotywa zaczęłam
się rozkręcać.
Dzieci wyglądały na zainteresowane,
nawet nie wiem czy chłopcy nie byli bardziej ciekawi. ;)
Mówiłam o Bild Lilli, o historii
Barbie i jakieś ciekawostki o niej. Pokazywałam zdjęcia z internetu i mój blog. Opowiadałam o klonikach, o
przemalowywaniu lalek i zmianie włosków. Dzieci z ciekawością
napierały do przodu, że prawie wcisnęły mnie pod ławkę. :) Okazało się,
że maluchy wytrzymały 1,5 godziny ciągłego gadania. Kiedy
spojrzałam na zegarek byłam w szoku.... że wszyscy daliśmy radę
tyle czasu. Chyba się podobało. :)
Pokazywałam jak przygotowuje się lalkę do malowania
i czego używa się do malowania lalki
Tłumaczyłam jak wszywa się nowe włoski
Moje różowe dziecię cały czas mi asystowało :)
...A wracając do domu zaczęłam sobie przypominać o ilu rzeczach jeszcze nie powiedziałam. ;))