Czas jakoś wyjątkowo pędzi w tym roku... a dzieje się tyle, że nie wiadomo jak sobie z tym radzić pozostając przy tym przy zdrowych zmysłach... To co mnie jeszcze trzyma w pionie to lalkowanie.
Pewna niesamowita kolekcjonerka przysłała mi w lipcu 11 Barbie z lat 60tych. Właśnie dziś odesłałam jej ostatnią partię. Trochę mi smutno, bo to były niesamowite egzemplarze i przyzwyczaiłam się do nich. :) Ech.
Moją najukochańszą pacjentką od pani Mariny była Barbie Ponytail #3. Przez chwilę czułam się jak jej właścicielka, i mogłam nacieszyć się jej wyjątkowym wyglądem. :)
Właścicielka chciała żebym zajęła się makijażem i nosem na ile to możliwe, i żeby zostawić Barbie oryginalne włoski.
Tak więc poprawiłam koczek, bo włosy były za krótkie na kucyk z lokiem, wyprasowałam nosek i zajęłam się makijażem. :)